A A A

Bunt Czesława Niemena

Obejrzałem ostatnio telewizji film o Czesławie Niemenie odświeżając sobie przy okazji wspomnienia z dzieciństwa. Pamiętam jak ja, głupi kilkunastoletni szczeniak, wykłócałem się z wiekowym wujem adwokatem o tego piosenkarza, broniłem go przed oskarżeniami o to, że jest zarzewiem anarchii i rozkładu. Dla mnie wtedy Niemen był wielki. Imponował mi jego bunt i patos. Znaczną rolę w jego pozytywnej ocenie odgrywał w moim przypadku fakt, że jego loty były wysokie, że śpiewał również wielką polską poezję: Norwida, Tuwima, Asnyka, Przerwy-Tetmajera, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Leśmiana.

 

W filmie ukazany jest młody Niemen lat sześćdziesiątych. Długowłosy, ubrany łudząco podobnie do amerykańskiego hippisa (choć kolorystyczny efekt osiągnięty jest w jego wypadku przez wzorzysty góralski serdak) mówi o wolności dokładnie tak jak dzieci-kwiaty. Między innymi opowiada jak to szatniarz, ze względu na włosy i ubiór, nie chciał go wpuścić do dobrej restauracji, i wreszcie, gdy uświadomił sobie, że ma do czynienia ze słynnym piosenkarzem zezwolił mu na wstęp do lokalu. Niemen stwierdza, że odmówił wstępu, bo nie chciał uprzywilejowania, bo uznaje, że każdy człowiek niezależnie od wyglądu powinien być wpuszczony wszędzie.

 

Wydawałoby się, że to taka nic nie znacząca, zabawna anegdota. Jeśli jednak się zastanowimy, spojrzymy na to wydarzenie z perspektywy czasu, mądrzejsi o cały kilkudziesięcioletni bagaż historyczny, świadomi dzisiejszych owoców amerykańskich i europejskich przemian kulturowych lat sześćdziesiątych, to musimy dojść do wniosku, że to wydarzenie było jednym z kamyków tworzących lawinę, jednym z elementów wielkiej rewolucji, która zmieniła oblicze Europy, że Czesław Niemen był jednym z tych, którzy świadomie lub nie burzyli stary, dobry świat kreując w jego miejsce świat luzu, luzu, któremu towarzyszyła ideologia miłości i pokoju, a który rodząc się w sferze obyczajowości obejmował powoli inne sfery, by doprowadzić do powstania świata niechlujstwa, prostactwa.