A A A

Ziemiaństwo – serce polskości

Wielkim sercem polskości rozprowadzającym nieustannie polską krew po polskim narodowym organizmie było z pewnością ziemiaństwo.

To ono rozproszone równomiernie po całym terytorium Polski było bastionem i rozsadnikiem wszystkiego tego, co polskie. To ono tworzyło, umacniało, podtrzymywało codzienną polska kulturę, tzw. kulturę wyższą, tradycję, obyczajowość, w tym savoir vivre i etykietę, polskie ideały, etos, teorię i praktykę życia po polsku.

Pięknie pisał o tym Wańkowicz w swoich „Szczenięcych latach” pokazując jak dwór wciąż, szczególnie w najtrudniejszych chwilach, promieniował.

Kultura i obyczajowość ziemiaństwa to esencja polskości, tej codziennej i tej z najbardziej „górnej półki”.

Ziemiaństwo wciąż płaciło wysoką cenę za swoją polskość. Płaciło ją w czasie wielkich wojen, w powstaniach. W okresie międzywojennym bolesnym ciosem była dla niego reforma rolna. Ból ziemiaństwa był tu zwielokrotniony przez fakt, że reformę wsparł Kościół. Upadła wtedy Akcja Katolicka w Polsce, którą ziemiaństwo zaczęło opuszczać w odruchu protestu przeciwko czemuś, co uznało za niesprawiedliwość. Historia złagodziła rany. Nie minęło wiele lat, gdy ziemiaństwo zostało praktycznie całkowicie zniszczone przez komunistów. Ziemia, którą odebrano im przed wojną nie dostała się jednak w ręce komunistów, bo była w rękach polskich chłopów. Historia Polski po 1945 r. potoczyłaby się zapewne inaczej, i skutki dla Polski byłyby jeszcze bardziej fatalne, gdyby nie ta chłopska własność.

Gdy po II wojnie światowej ziemiaństwo konało w jakiejś mierze konała Polska.

Franciszek Starowieyski, który wychował się w rodzinie ziemiańskiej napisał w swoich pamiętnikach: „Powojenni najeźdźcy dokumentnie zrujnowali zastany ład. Cywilizacja ziem polskich zginęła wraz z reformą rolną. (…) Wiosna roku 1945 zastała pusty dom zarzucony podartymi papierami. Nawet park był ich pełen. (…) Zupełne barbarzyństwo! Wtedy zrozumiałem, że to nie tylko nasz koniec. To koniec cywilizowanej Polski. A cywilizację bardzo trudno się odbudowuje. I te polegające na skamienieniu myśli, i te zbudowane na łagodności i obyczaju, związanym z przedmiotami oraz ziemią. (…) Po rozpadzie ziemiańskiego świata aklimatyzowałem się dwa razy: najpierw do środowiska wiejskiego w Nakle oraz Szczekocinach, potem ucząc się w krakowskim liceum – do mieszczańskiego. Do żadnego z tych dwóch światów nie umiałem i nie umiem się do dziś zaadoptować”.

Ryszard Legutko w swoim „Eseju o duszy polskiej” nazwał ten proces procesem „gigantycznej amputacji” i stwierdził, że gdyby tego typu amputację dokonano na pojedynczym człowieku to on by nie przeżył. Czy Polska może żyć bez ziemiaństwa, bez jego kultury, tradycji, obyczaju, bez tych wszystkich polskich mechanizmów, którymi ziemiaństwo poruszało?

Polska jest kaleka i wprost wciąż nie jest w stanie żyć i funkcjonować po polsku, ale jednak jako Polska żyje. Czy nie można jej uzdrowić? Sądzę, że można i wiem, że potrzeba na to wielu lat. Jednym z elementów uzdrowienia jest wskrzeszenie ziemiaństwa w taki czy inny, może bardzo nowy sposób. Potrzeba nam jak powietrza ziemiańskiej kultury, tradycji, obyczaju, mentalności, hierarchii wartości, filozofii życia. Potrzeba nam ludzi, którzy będą tym wszystkim promieniować.

Stanisław Krajski