A A A

Co nas odróżnia od prostaków?

Podczas tegorocznych wakacji uświadomiłem sobie do końca i boleśnie w jaki sposób najbardziej manifestuje się prostactwo.

 

Podręczniki savoir vivre gdzieś na marginesie w sposób ledwo zauważalny podkreślają, że powinniśmy panować nad emisją swojego głosu – zawsze mówić tak, by słyszały nas tylko osoby, do których się zwracamy.

 

Prostactwo zaczyna się w tym momencie, gdy naszą wypowiedź słyszą inne osoby, szczególnie, gdy słyszą ją bardzo wyraźnie, w taki sposób, że nie mogą nie słuchać, że zakłóca to ich myśli, utrudnia ich rozmowę.

 

Cztery przykłady:

 

Poszliśmy z żona w rocznicę ślubu do dobrej restauracji na kolację. Usiedliśmy w restauracyjnym ogródku w takim miejscy, że dzieliły nas cztery puste stoliki od czteroosobowego mieszanego towarzystwa. Towarzystwo wyglądało nobliwie, elegancko i kulturalnie. Rozmawiali jednak tak głośno, że chcąc nie chcąc musieliśmy słuchać każdego słowa. Czuliśmy się tak jakbyśmy siedzieli przy ich stoliku. Warto tu podkreślić ten fakt, że kelner nie zareagował. W naprawdę dobrej restauracji albo by to towarzystwo delikatnie uciszył albo by przesadził.

 

Siedzimy sobie przy śniadaniu w ekskluzywnym ośrodku konferencyjno-szkoleniowym. W sali restauracyjnej pusto. Około 5 metrów od nas przy dużym stole siedzi tylko kilkoro pracowników biznesu średniego stopnia. Wśród nich znajduje się młoda, elegancka ubrana kobieta. Słyszymy wszystkie jej wypowiedzi. Poznajemy tajemnice, które ujawnia swoim znajomym.

 

Siedzimy sobie rano na balkonie swojego pokoju hotelowego na pierwszym piętrze i kontemplujemy wspaniały widok morza. Pod nami kilkanaście metrów na lewo kawiarniany, hotelowy ogródek. Idzie przez niego w kierunku morza mężczyzna w średnim wieku. Z hotelowych drzwi wychodzi inny mężczyzna i krzyczy: „Czy pan mecenas idzie z nami na plażę”. Pan mecenas tubalnie odkrzykuje: „Tak, zaraz pójdę, tylko wypalę papierosa. Zauważmy, mężczyzna w drzwiach hotelu powinien podejść do pana mecenasa i zapytać go cicho. Zagabnięty tak krzykliwie pan mecenas powinien podejść do mężczyzny przy drzwiach i dopiero w tym momencie cicho mu odpowiedzieć.

 

Późny wieczór siedzimy na balkonie swojego pokoju hotelowego. Gdzieś, prawdopodobnie nad nami, w którymś pokoju rozmawiają dwie osoby. Słyszymy każde słowo. Mija godzina i nic się nie zmienia. Zgłaszamy problem recepcji. Rozmowy, wyraźnie po interwencji recepcji, ustają, przynajmniej my już ich nie słyszymy.

 

Co zrobić, by ustrzec się przed takim prostactwem? Najlepiej przetestować swoją emisję głosu i sprawdzić czy nad nim panujemy. Będziemy nad nim panować, gdy zakładamy, ze słychać nas np. na jeden metr, na dwa metry itd. i to założenie jest prawidłowe. Możemy postawić kogoś w odpowiedniej odległości od nas i on nam powie czy panujemy nad głosem. Jeżeli nie to trzeba poćwiczyć.

 

Stanisław Krajski