A A A

Savoir vivre jako ogłada

(Są to fragmenty książki Stanisława Krajskiego pt. „Savoir vivre jako sztuka życia. Filozofia savoir vivre”. Można ją nabyć najtaniej w księgarni znajdującej się na tej stronie.)

Ktoś może być tak wychowany, że jego znajomość (a co zatem idzie również akceptacja i zastosowanie) savoir vivre jest tylko częściowa, wyrywkowa, niewielka. Jest zatem „częściowo dobrze wychowany”.

Ktoś inny może znać zasady savoir vivre, ale traktować savoir vivre jako propozycję zachowań, którą akceptuje tylko w drobnej części, odrzucając w praktyce życia towarzyskiego i zawodowego obowiązek stosowania się do większości norm.

Ktoś może również przyswoić sobie savoir vivre w taki sposób i w takim stopniu, że w wielu sytuacjach będzie zapominał o jego zasadach, np. w sytuacjach „kryzysowych”, w momentach wielkich emocji, w kontekście jakiegoś zagrożenia (np. utraty pracy, ordynarnej agresji ze strony innej osoby itp.) w sytuacji, gdy znajduje się gronie najbliższych znajomych, w atmosferze, w której dominuje „pełny luz” (np. pod koniec przyjęcia sylwestrowego czy na wycieczce w plener) itp.

Wreszcie, i to jest najczęstszy wypadek, ktoś nigdy nie był poddawany dobremu wychowaniu i nigdy świadomie samodzielnie nie próbował nadrabiać swoich braków w tej perspektywie, ale w pewnym momencie znalazł się w środowisku, w którym obowiązują zasady savoir vivre i zaczął się do tego środowiska dostosowywać lub goszcząc często w tego typu środowiskach wyuczył się niejako w sposób naturalny pewnych, wybranych obowiązujących w nich zasad i wchodząc w te środowiska automatycznie te zasady zaczyna stosować lub nawet przyswoił sobie na stałe zachowania przez te zasady podyktowane.

O takich ludziach mówimy, że posiadają ogładę czy obycie – są w jakiejś części i mierze „ogładzeni” – powierzchownie ukształtowani w perspektywie kultury osobistej i savoir vivre – potrafią się „poprawnie zachować” – nie są więc nieokrzesani (podtytuł jednego z podręczników savoir vivre jest następujący: „przewodnik ogłady na nieokrzesane dziecinne lata waszego syna”).

Wydaje się, że podobne znaczenie do polskiego terminu „ogłada” ma francuskie określenie „bon ton”, które, jak pisze Jan Grad, oznacza „właściwy sposób bycia bez powodowania dysonansów”. Autor ten stwierdza również: „Wyrażenie to odwołuje się metaforycznie do akustycznego, muzycznego znaczenia słowa ton. Być w dobrym tonie to znaczy nie wykraczać poza przyjętą linię (w muzyce melodyczną), starać się współdzwięczyć z innymi, pozostawać w ustalonej harmonii, aby stwarzać dobry nastrój; wszak francuskie ton – to zarówno ton, dźwięk, nastrój, a w drugim rzędzie zachowanie, sposób bycia”.

Dodajmy jeszcze, że jeżeli coś jest w dobrym tonie, „nie wykracza poza przyjętą linię”, „pozostaje w ustalonej harmonii” to nie oznacza to, iż mamy do czynienia z tą samą „melodią”. To może być, i najczęściej w praktyce jest, tylko pewne powierzchowne dopasowanie.

Tak też ujmuje ten problem Maria Dańkowska: „Bon ton to brzmi lekko, jak miła, ale nieważna ozdoba. Rzeczywiście jest to szlif, zewnętrzny połysk, który zdobi, podobnie jak uczesanie i makijaż. Czasami bywa to efektowne opakowanie, które ukrywa wadliwy towar. Są tacy ludzie, giętcy swobodni, mówią dzień dobry, dziękuję i przepraszam, używają czystych chusteczek do nosa, wiedzą kiedy i komu się ukłonić, a przy tym naprawdę są brutalni i bezwzględni. Wolimy ich przeciwieństwo, dobrych ludzi bez szczególnej ogłady, ale mających w sobie naturalną delikatność, serdeczność, ciepło. Sztukę polerowania można opanować stosunkowo szybko, nie trzeba jednak zbyt wprawnego oka, by wiedzieć, czy mamy przed sobą diament czy szkiełko”.

Stawiając kropkę nad „i” można tu odwołać się do biblijnego powiedzenia: prędzej czy później pozłota się zedrze, a świńska skóra zostanie.

Tak więc ludzie posiadający ogładę, reprezentują bon ton to bardzo często dostosowani społecznie współcześni barbarzyńcy, wewnętrznie prostaccy, toporni, prymitywni, wulgarni. W polskim języku potocznym stan taki określa się mianem „powierzchownej ogłady”.

Wydaje się zatem, tak na marginesie, na pierwszy rzut oka, że nadanie podręcznikowi savoir vivre tytułu „Sztuka bycia i obycia” jak to zrobił Maciej A. Brzozowski nie jest, merytorycznie rzecz biorąc, pomysłem zbyt fortunnym, choć z drugiej strony może to jest po prostu wcale niezły chwyt marketingowy – tytuł ma zachęcić do lektury tych, którzy pragną tylko nabrać obycia – ogłady i nic więcej.

Człowiek, który nabył ogłady, który jest obyty umie się zachować poprawnie czy nawet właściwie w wielu sytuacjach, jest na pierwszy rzut oka dobrze wychowany. Jednak ta właściwa jego nie związana w żaden sposób z savoir vivre natura kryjąca się pod zewnętrzną warstewką norm, zasad, – pod tym, co „ogładzone” prędzej czy później daje o sobie znać. Okazuje się, że ten człowiek nie ma właściwego wyczucia, rozumienia, intuicji, wrażliwości, taktu, podejścia, delikatności, że bywa gruboskórny, nieświadomie niegrzeczny, że postępuje w wielu sytuacjach niezgodnie nie tylko z duchem savoir vivre, ale i literą etykiety.

Wiele, niestety, podręczników savoir vivre proponuje tylko mniejszą lub większą ogładę, tylko pozostawanie w pewnym tonie tak, by nie powodować większych dysonansów. Ich autorzy mówią o „współczesnym” savoir vivre czy „nowym” savoir vivre, proponując ignorowanie wielu zasad, upraszczanie czy zachowania, które są już niezgodne z savoir vivre, ale społecznie powszechnie tolerowane czy nawet akceptowane.

Wiąże się to w znacznej mierze z uświadomieniem sobie potęgi wizerunku. Jak czytamy w jednym z podręczników typu „jak się ubrać”: „Żyjemy w czasach, w których liczy się wizerunek. Prezydenci rozumieją znaczenie korzystnego prezentowania się przed kamerą. Znane osobistości angażują wizażystów, którzy mają sprawić, by ich stroje wysyłały do widzów odpowiednie komunikaty. Wielkie firmy wydają miliony na stworzenie sugestywnego wizerunku, który będzie wywierał wpływ na konsumentów poprzez kojarzenie odpowiednich pojęć i symboli z produktem. (...) Twoim zadaniem jest określenie, za kogo chcesz uchodzić w swoim środowisku...”.

Ogłada to zatem bardzo często tylko pewna manipulacja savoir vivre dokonywana w celu wytworzenia wizerunku, który tylko ma pomóc w karierze, ale który jest tylko wizerunkiem – nie ma nic wspólnego z prawdą o danym człowieku.